Ignacy Klukowski (herbu Korczak) urodził się 30 maja w Petersburgu w 1908 roku, ale w metryce wpisano Łotowiany na Litwie.
- Nie do pomyślenia było, by syn z patriotycznej, polskiej rodziny od wieków zamieszkałej na Litwie miał urodzić się w Rosji - opowiada córka Danuta.
Ignacy dzieciństwo spędził w Kamienskoje nad Dnieprem, gdzie ojciec Karol był inżynierem, a następnie wicedyrektorem w belgijskich zakładach metalurgicznych na wydziale wielkich pieców. Pogodne dni pod opieką skandynawskiej guwernantki przerwała rewolucja październikowa. Rodzinie Klukowskich udało się przedostać przez Rumunię do wolnej Polski. Gdy okazało się, że mały Ignacy ma talent, zaczął uczęszczać na lekcje do Wacławy Fleury, córki znanego fotografa. Po ukończeniu studiów na Wydziale Sztuk Pięknych Uniwersytetu Stefana Batorego w Wilnie wyjechał do Paryża, aby kontynuować naukę.
Nad Sekwaną maluje uliczki Paryża. Powstają pejzaże, śmiałe akty i portrety. Prace są coraz doskonalsze, krytycy chwalą, piszą o rzadkiej doskonałości rysunku i bardzo pewnych środkach technicznych, a malarz... uczestniczy w barwnym życiu paryskiej bohemy. Pozuje Wandzie Jurgielewicz do płaskorzeźby marszałka Piłsudskiego, przyjaźni się z Olgą Boznańską, rodziną Mickiewiczów... Na wystawie w Wersalu w 1936 roku za "Portret" (Mnich) otrzymuje Medaille de Vermeil (medal złocisty). Podobno pozował mu bywalec bistro.
Krytycy piszą, że "to wspaniały artysta, o bardzo osobistym temperamencie, którego perfekcja techniki i bogactwo palety, jak i harmonijna koncepcja oraz elegancja kompozycji sprawiają, że jest on ceniony jako jeden z najbardziej uzdolnionych obecnie artystów".
Na rok przed wybuchem wojny dociera do Gdańska. Natychmiast po przyjeździe Klukowski zabrał się do pracy. Maluje ruiny Gdańska, potrzaskane mury kościołów: Świętej Katarzyny i Świętej Brygidy, wypalone spichlerze przeglądające się w wodach Motławy. Obrazy tragiczne, ale nie przygnębiające, bo... jest w nich nadzieja. Z trudem zdobywa farby, pędzle, płótno, papier do rysunków. Wykorzystuje różne materiały, np. poniemieckie mapy topograficzne. Pierwszą wystawę ma już w maju 1945 roku, w sklepie "materiałów papierniczych" Józefa Leśkiewicza we Wrzeszczu. Wystawił tam zarówno przedwojenne obrazy: "Mnicha" i "Babcię z dzieckiem", jak i prace wykonane na Wybrzeżu. Recenzja, która ukazała się w "Dzienniku Bałtyckim", kończyła się apelem: "Klukowski należy u nas do tych plastyków, których nie zwlekając, musimy otoczyć należytą opieką, by mogli żyć i tworzyć ku pożytkowi kultury polskiej".
Tymczasem malarz boryka się z kłopotami materialnymi. Rynek sztuki praktycznie nie istnieje, sporadycznie dostaje więc zlecenia na portret. W ciężkich czasach pomagają koledzy brata, lekarze z gdańskiej Akademii Medycznej. Klukowski robi szereg plansz dydaktycznych, pomocą służy również konsul szwedzki Torsten Bergendahl. Kłopoty skończyły się dopiero w 1949 roku, kiedy zatrudnił się w Pracowniach Konserwacji Zabytków. Uzyskał również większe mieszkanie z pomieszczeniem na pracownię...
- Ojciec każdą wolną chwilę wykorzystywał na malowanie. Malował w niedzielne przedpołudnie, a jeśli wcześniej wracał z pracy, brał sztalugi i szedł w teren - dodaje brat Karol, który często buszował w pracowni ojca, pomagając rozcierać farby.Kolorowe rysunki. Są rzeczywiście znakomite. - Takich prac jest po domach przyjaciół, znajomych Ignasia, z tysiąc - zapewnia Wacław Rosnowski. Obrazy i rysunki Ignacego Klukowskiego można oglądać na wystawie w Domu Uphagena. Jest tam między innymi obraz "Mnich", za który w 1936 roku artysta uzyskał złoty medal w Salonie Sztuki w Wersalu i opinię znakomitego portrecisty. To przypomnienie, a zarazem powrót artysty niezwykle interesującego, tworzącego poza głównym nurtem historii sztuki, artysty, który miał odwagę być malarzem "niemodnym".
(Za Dziennikiem Bałtyckim)