Uwaga! To nie żart! Trzy portrety byłych prezydentów za 46 tys. zł. Po to, by je powiesić w korytarzu magistratu. Urzędnicy nie przejmują się tym, że dwa dni temu urzędujący prezydent nawoływał do oszczędności.
Mowa o portretach byłych prezydentów Poznania: przedwojennych Jarogniewa Drwęskiego i Cyryla Ratajskiego oraz zmarłego niedawno Wojciecha Szczęsnego Kaczmarka. Sprawa wypłynęła na czwartkowym posiedzeniu komisji kultury, podczas opiniowania poprawek do tegorocznego budżetu. Miejscy urzędnicy umieścili wśród nich kwotę 46 tys. zł na trzy obrazy upamiętniające "ojców miasta". Radni byli zaskoczeni. - Sama idea wydaje mi się słuszna, ale w czasach kryzysu bez wątpienia można z nią poczekać - mówi Antoni Szczuciński, przewodniczący komisji. - Nie wiedzieliśmy też, kto jest autorem pomysłu. Odbyła się burzliwa dyskusja, radni ostatecznie odrzucili poprawkę.
Inicjatorem zamówienia obrazów okazał się sekretarz miasta Piotr Kołodziejczyk. - Powinniśmy pamiętać o historii i tradycji urzędu. Dziś źle traktujemy państwo, nie doceniamy jego urzędników, którzy podejmowali ważne decyzje. A przecież obchodzimy 20-lecie samorządu - uważa Kołodziejczyk. - Po śmierci prezydenta Kaczmarka pomyślałem, że dobrym pomysłem na jego upamiętnienie byłby portret. Potem uznałem, że warto byłoby obok niego umieścić również wizerunki prezydentów Ratajskiego i Drwęskiego. Będą to kopie obrazów, które znajdują się w kolekcji Muzeum Narodowego. Wiszą w Ratuszu - dodaje.
"Gazeta": - Po co malować kopie obrazów, które już są w Poznaniu? Nie można ich wypożyczyć?
Kołodziejczyk: - To jedyne wizerunki tych prezydentów w kolekcji muzeum, więc nie ma mowy o wypożyczeniu. Poza tym obrazy mają wisieć na korytarzu prezydenckim, przy Sali Białej, gdzie odbywa się wiele miejskich imprez. Kilka lat temu, podczas jednej z wystaw, skradziono tam obraz "Japonki w kąpieli". Więc gdybyśmy wypożyczyli płótna z muzeum, musielibyśmy je dodatkowo zabezpieczyć.
Portret Wojciecha Szczęsnego Kaczmarka został już namalowany przez Jacka Strzeleckiego, profesora poznańskiej ASP. Kosztował 16 tys. zł. U tego samego artysty urzędnicy zamówili za 30 tys. zł dwa kolejne portrety, a w zasadzie kopie portretów już istniejących.
Dlaczego wybrano akurat tego artystę i czy obrazów nie udało się zamówić taniej?
- Nie znam się na tym, więc poprosiłem o pomoc Marię Strzałko, miejskiego konserwatora zabytków - tłumaczy Kołodziejczyk. - Ona spytała o radę rektora ASP, ten wskazał prof. Strzeleckiego. Pewnie obraz można było zamówić taniej, ale nie chcieliśmy, by był słaby i urągał czci prezydentów.
Maria Strzałko: - Bez mrugnięcia okiem wydajemy 100 tys. zł na kawałek zatoczki autobusowej. A o sztuce zawsze mówimy, że jest za droga!
Z Jackiem Strzeleckim nie udało nam się skontaktować.
Jak kształtują się ceny portretów?
- U mnie trzeba za portret zapłacić 600 zł - mówi Kama Kuik, która prowadzi pracownię portretową przy ul. Fredry. - Maluję kilka wersji, oddają nastrój i osobowość. Potem zamawiający sam wybiera swój portret - dodaje. Malarstwo Kamy Kuik bliskie jest popartowi Andy'ego Warhola - czyli za mało dostojne, jak na portret "ojców miasta". Lepszy byłby Andrzej Okińczyc, znany i ceniony poznański portrecista, który malował wiele znanych osób. Ale on za jeden obraz bierze ok. 30 tys. zł.
Jest jednak i inne wyjście. - Kopie obrazów można by przecież zlecić studentowi ASP. Za jeden obraz wziąłby góra 2 tys. zł - słyszymy w Galerii Garbary 48.
Portret Wojciecha Szczęsnego Kaczmarka został już namalowany na zlecenie Urzędu Miasta, choć nie zapewniono jego sfinansowania. A artyście trzeba było zapłacić. - Pokryliśmy koszty z bieżących wydatków miasta - mówi sekretarz Kołodziejczyk. - Ale rozmawiamy z jedną z dużych firm, która chce zostać sponsorem obrazu. Decyzja ma zapaść w przyszłym tygodniu. Podobnie chcemy postąpić z pozostałymi portretami, na nie również poszukamy sponsorów - dodaje.
"Gazeta": - Po co więc ta poprawka do budżetu na 48 tys. zł?
Kołodziejczyk: - Musimy być zabezpieczeni na wypadek, gdyby sponsorzy się jednak wycofali.
Czy z zamawianiem portretów nie można poczekać do momentu aż w budżecie miasta nie będzie brakować pieniędzy na oświatę, czy pomoc społeczną? Grzegorz Ganowicz, przewodniczący rady miasta. - Te portrety już dawno temu powinny wisieć w urzędzie. W budżecie zawsze brakuje pieniędzy i trzeba z czegoś zrezygnować, by zrealizować inny zakup, czy inwestycję. Po śmierci prezydenta Kaczmarka odbyła się w mediach debata o tym, jak go upamiętnić. Portret wiszący w urzędzie był wtedy jednym z pomysłów.
"Gazeta": - Ale po co od razu domalowywać drogie kopie dwóch obrazów, które już znajdują się w poznańskim Ratuszu?
Ganowicz: - Ratusz jest gdzie indziej niż Urząd Miasta.